piątek, 25 sierpnia 2017

Dobro- pamiętasz i dziękujesz?


Słońce, uśmiech bliskiej osoby, bezpieczny dom, możliwość spotkania się z przyjaciółmi, rozmowy z drugim człowiekiem, widok zielonych drzew z okna, muzyka którą słyszysz, smak czekolady. Mogłabym wymieniać i wymieniać bez końca. Jest tyle rzeczy, tyle dobra, tyle błahostek za które powinniśmy być Mu wdzięczni. Dlaczego zawsze dostrzegamy tylko zło? Zapominamy o drobiazgach które nas otaczają, dzięki którym jesteśmy szczęśliwi. Może przywykliśmy już do szczęścia? Stało się to naszą rutyną, normalnością. Nie zdajemy sobie sprawy z tego ile dobra nas otacza. Zauważajmy je. Dostrzegaj dobro i dziękuj za nie. Opłaci ci się- uwierz.

sobota, 8 października 2016

Plany, plany, plany.



Cześć! Ostatnie dni mojego dziewiętnastoletniego życia skłoniły mnie do refleksji- oj poważnie się zaczyna. Zaczęłam zastanawiać się nad naszymi ludzkimi emocjami, nad tym jak pochopnie często oceniamy innych i jak szybko zmieniają się nasze aspiracje, ambicje, wartości i plany. Chyba każdy z nas zakładał w dzieciństwie, że zostanie lekarzem, modelką, astronautą, strażakiem lub zajmie się innym jakże ciekawym, poważnym i "dającym mnóstwo kasy" zawodem. Praktycznie każdy w nastoletnim okresie buntu miał swojego idola, którego podziwiał i którym się inspirował. Każdy miał ideę, którą się kierował. Wszyscy marzyli, zakładali w głowie idealny plan na życie, u boku idealnej osoby, w idealnym miejscu i czasie. Kolejny przykład- która dziewczyna nie miała szkolnych lub wakacyjnych miłości. Przecież to właśnie ten chłopak spełniał wszystkie nasze oczekiwania, to on i tylko on miał z nami stanąć za kilkanaście lat przy ołtarzu. Życie jednak, postanowiło splatać nam figla. Nasz "przyszły mąż", dla którego praktycznie wybrałyśmy już w głowie garnitur i muszkę okazał się nieodpowiedzialnym chłopcem lub postanowił wybrać zamiast tej idealnej panny młodej (czytaj- nas) jedną z druhen. Nasz idol stoczył się na przysłowiowe życiowe dno. Nasza idea, której poświęciliśmy cały swój czas okazała się kompletną porażką, a progi na dostanie się na medycynę czy prawo za wysokie. Do czego dążę? Każdy z nas marzy. Marzenia są wspaniałe- i choć jestem optymistką- realistką z naciskiem na to drugie, też często snuję w swojej wyobraźni cudowne plany. Gdyby nie marzenia, część z nas na pewno poddała by się w swojej życiowej walce, przestała dążyć do wytyczonego sobie (właśnie w marzycielskiej głowie) celu. Często jednak nasze losy, niezależnie od nas toczą się inaczej. Nie jest to jednak przepaść i katastrofa. Owszem na pierwszy "rzut oka" nasz piękny, zbudowany w głowie idealny dom z ogrodem zostaje zburzony, ale przed nami rysuje się miejsce na nowe fundamenty, pod nowe gniazdko. Staję przed wami jako dziewiętnastolatka, tegoroczna maturzystka, już studentka i przede wszystkim człowiek, który już jako małe dziecko miał zapisany w pamiętniku, wymarzony plan na życie. Każdy dzień uczy mnie jednak, że z minuty na minutę wszystko może się zmienić. I choć z początku wydaje nam się to porażką, z czasem okazuje się, że kurcze...Ktoś miał w tym jakiś konkretny cel, ta zmiana była nam do czegoś potrzebna, a każdy nasz błąd może być nauczką na przyszłość.  Po prostu tak miało być. Przykład- nie dostałam się na wymarzony kierunek, ale jestem niesamowicie szczęśliwa że studiuję to co studiuję. Uważam, że nie mogłam trafić lepiej. Chłopak, który od dawna był w mojej głowie znalazł inną dziewczynę, ale widzę, że są ze sobą szczęśliwi, a na dłuższą metę nam mogłoby nie wyjść. Wartości którymi kiedyś w dużym stopniu się kierowałam zeszły na dalszy plan. Pamiętajcie, marzenia i plany są ważne i nie należy z nich rezygnować, ale może się okazać, że to czego się nie spodziewamy nie jest takie złe (wręcz przeciwnie). Życie czasem pozytywnie nas zaskakuje.                                          

wtorek, 14 czerwca 2016

UNLUCKY FELLOW



Śmiech przez łzy, jednocześnie wściekłość, zażenowanie i rozbawienie swoją głupotą. Znacie ten stan? Od dziecka byłam największym pechowcem i gapą w rodzinie. Na początku denerwowały mnie tysiące rozlanych i potłuczonych szklanek, i to że po raz kolejny ta kanapka, dokładnie ta, którą przygotowywaliśmy z takim namaszczeniem ląduje swoją zawartością i masłem do dołu przyklejając się do podłogi a my możemy tylko obejść się ze smakiem. Potem nastąpił okres kiedy razem z rodziną zaczęliśmy się z tego nabijać. Każdy już wiedział że przyniesienie przeze mnie na stół pięknej wazy w stylu vintage z zupą pomidorową kończy się katastrofą, a mycie porcelanowych filiżanek z początku XX wieku należy powierzyć komuś innemu. Z perspektywy czasu przypominam sobie coraz więcej takich ( już teraz) śmiesznych sytuacji, kiedy mała gapa ( czyt. ja) udawała w podstawówce nauczyciela kiedy ten stał centralnie za nią albo wysyłała SMSa o kimś, do tego właśnie kogoś.Czasem nasze błędy są nauczką na przyszłość. Na przykład to, kiedy od dzieciństwa jesteś wiecznym śpiochem, a życie zaczynasz dopiero od godziny 11 i zasypiasz na rozmowę kwalifikacyjną na której bardzo ci zależało, więc twoje miejsce zajmuje ktoś inny. Od tej pory wstajesz jak przykładny harcerz na sztywne nogi już o świcie.                                                   Większość moich wpisów powstaje pod wpływem emocji i właśnie takie sytuacje jak ta przedstawiona w ostatnim fragmencie inspirują mnie to pisania. Wiem, że na tym świecie jest więcej takich "pechowców" więc chciałabym powiedzieć- Łączmy się! Pamiętajcie, że co było to było i nasze wpadki mogą nas czegoś nauczyć. Poza tym za parę lat będziemy mieć się z czego śmiać, a przecież śmiech to zdrowie. I chociaż czasem jeszcze mam dość mojego "nieogaru" to myślę sobie jako wieczna optymistka, że to fajnie, że jesteśmy inni, tacy nieidealni i nieperfekcyjni, bo to by nas tylko mogło zniszczyć. Mam nadzieję że tym wpisem dodam trochę otuchy innym pechowcom. Ja pisząc to sama poczułam się dużo lepiej. Trzymajcie się ciepło! xoxoxo                                              
Ps. Mały sukces! Podczas pisania udało mi się nie rozlać, nie porozbijać i nie zniszczyć niczego dookoła :D Więc jest jeszcze nadzieja!

sobota, 31 października 2015

Lirycznie





Listopad. Według mnie najbardziej depresyjny miesiąc w roku. Za oknami deszcz, mgła, szaruga.
Gdy wstaje jest ciemno , gdy odchodzę od książek-cudem nauczona- za oknem już noc.
Doświadczone jest naukowo, że do szczęścia, dobrego samopoczucia potrzebne jest słońce.
Bez słońca nie ma życia-nie rosną rośliny- symbol życia. Nawet gdy mają ciepło, dobre podłoże, żyzną glebę, dostęp do wody, bez słońca i światła nie przeżyją, A tego w takim miesiącu jak listopad jest najczęściej nie wiele.
Spokojnie, nie mam zamiaru pisać w tym poście wyłącznie o pogodzie. Uwierzcie mi, jestem zawsze najmniej zainteresowaną osobą tym czy jutro temperatura będzie przekraczać 10 stopni itd.
Listopad- miesiąc bardzo okolicznościowy.Najpierw wita nas święto Wszystkich Świętych- w tym roku, miejmy nadzieję że wyjątkowo " nietradycyjne" -piękny słoneczny dzień. Dla wielu osób jest to święto najbardziej przygnębiające ze wszystkich. Ja jednak, mimo tych cmentarzy, grobów czy o wizji czekającej na każdego z nas śmierci lubię to święto. Zastanawiałam się dzisiaj dlaczego i wyciągnęłam kilka wniosków. Po pierwsze uwielbiam jechać wieczorem z rodzicami na cmentarz :D , który z daleka błyszczy i migocze od kolorowych zniczy- niesamowity widok! Po drugie jest to dzień, w którym często spotykam się  z całą rodziną- a uwierzcie mi jest bardzo duża. Broń Boże nie porównam tego dnia, do mojej cudownej Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia, których nie przebije nic. Właśnie wtedy czuję tą rodzinną atmosferę, to ciepło, czas wspólnie śpiewanych kolęd, wielkiego pieczenia słodkości i przygotowywania wieczerzy a także innych wspaniałych zabaw, o których powiem wam już niedługo :) Bo już za miesiąc grudzień i wielkie przygotowania, choć pewnie większość z was już niedługo spacerując po galeriach handlowych, supermarketach, poprawiając fryzury w sklepowych witrynach zobaczy świecidełka, bombki, kolorowe papiery do prezentów czy porcelanowe mikołaje. Jeżeli dobrze się orientuje producenci wystawiają nam na przynętę takie rzeczy już własnie po Wszystkich Świętych, przez co ludzie już przed samą wigilią nie czują tej atmosfery- w końcu to wszystko widzieli i czuli już na początku listopada. Przykre..albo przesada- przynajmniej dla mnie a jakie są wasze odczucia ?
Mimo tego listopada życzę wam uśmiechu i pogody ducha !

PS. Mnie najbardziej poprawia humor fliżanka gorącej czekolady, w ręce kalendarz i prosze ! odliczamy dni do świąt, a te już naprawdę niedługo... :*

wtorek, 1 września 2015

Odejścia i powroty

Otwieram oczy, pierwsze co robię to próbuje wyprostować rękę, żeby odsłonić na - wpół-leżąco roletę. Za oknem widzę piękną pogodę. Myślę sobie- znowu piękny dzień. Moją wizję godzinnego opalania się na tarasie burzy jednak dźwięk budzika. Z mojej komórki leżącej gdzieś pod łóżkiem płynie delikatne "Stairway To Heaven". Spoglądając na ekran, jak bomba wyskakuję z mojego "legowiska" i biegiem przeskakując przez leżącego pod drzwiami mojego pokoju psa lecę do łazienki. Migiem połykam w biegu jakąś kanapkę, biegnąc po całym domu wte i we wte popijam kawę. Jeszcze tylko makijaż, przygotowana stylizacja- w ten dzień trzeba wyglądać wyjątkowo. I już jestem za drzwiami, biegnąc w kierunku bramy. Uff, wyrobiłam się, teraz tylko dojść jakoś na przystanek. Po chwili namysłu, spoglądając na moje cieliste szpilki i zastanawiając się którą drogę wybrać, w końcu decyduję się na krótszą i dużo bardziej malowniczą trasę. Jeden minus- droga przez pola, na której zawsze, ale to zawsze jest wielkie błoto.W uszach moje ukochane białe słuchawki i ACDC na obudzenie pozytywnej energii. Doszłam, wsiadłam już do autobusu, i mając lepszy humor bo złapałam ostatnie wolne miejsce zaczęłam przyglądać się siedzącym dookoła ludziom. W większości byli to ludzie w moim wieku i mamy zajmujące się swoimi pociechami. Wszyscy podekscytowani, pięknie wystrojeni, każdy w białą koszulę i plisowaną spódniczkę. Dopiero teraz do mnie dochodzi. Kończą się najwspanialsze wakacje, zaczyna się ciężka praca. Przypominam sobie wszystkie ważniejsze momenty tych cudownych dwóch miesięcy, ludzi których spotkałam. Postanawiam wziąść się do roboty, nie poddawać się, zaangażować się w jak najwięcej rzeczy, żeby ten rok szkolny minął jak najszybciej. Naładowana pozytywną energią, wysiadam i ruszam w stronę szkoły....
A wy jak przeżyliście początek roku szkolnego? wypoczęliście na wakacjach? :)



Ps. Przepraszam was najmocniej za moją prawie dwu miesięczną nieobecność na blogu , ale byłam tak zabiegana że nie miałam głowy tu zajrzeć. Biorąc pod uwagę to że jestem tegoroczną maturzystką,w tym roku bardziej poświęce się mojej edukacji, bloga muszę mimo wielu chęci odłożyć na dalszy plan. Mimo to dziękuje wam za wszystkie miłe słowa, komentarze i postaram się aby posty pojawiały się raz w miesiącu ;)
Pozdrawiam i życzę udanego i owocnego roku szkolnego 2015/16.

wtorek, 14 lipca 2015

Barcelona-photos

¡Hola! 
Witajcie moi kochani. Nareszcie dotarłam do swojego miejsca na ziemi, czyli do ukochanej Barcelony. Powiem wam szczerze że naprawdę stęskniłam się przez ten rok za tym miastem, morzem, ludźmi, jedzeniem no i całą atmosferą tutaj panującą. Nie będę się za długo rozpisywać, no bo kto o zdrowych zmysłach słysząc odgłosy z Plaça de Catalunya i pobliskich knajpek siedziałby przy laptopie. Wrzucam więc specjalnie dla was parę zdjęć i ruszam w miasto, bo tu życie zaczyna się nocą :) A jak wy spędzacie wakacje? Też macie swoje ulubione miejsca? Może marzycie o odwiedzeniu jakiegoś
Ściskam was cieplutko!














poniedziałek, 4 maja 2015

Spring time-photos

 Trochę mnie tu nie było :). Powracam więc , przynosząc wam moje wiosenne, majowe, ogrodowe zdobycze. A u was króluje już wiosna? Zostawiam was więc ze zdjęciami i zmykam jeść śniadanie. Dzisiaj wyjątkowo, owsianka z truskawkami i bananami a do tego świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Mam nadzieję że wyjdzie tak pysznie jak brzmi.  

Ps. Do posłuchania-https://www.youtube.com/watch?v=tmiI98EG1Fo